Trzymajmy się morza
Stanisław Staszic

HEROSI   ZAWIERZENIA

Bohaterami XXXVII Sesji Kolbiańskiej zorganizowanej 29.05.2018 w Oświęcimiu  przez „Civitas Christiana” (Henryka Szupiluk), Urząd Miasta i  Starostwo Powiatowe, PWSZ im.W.Pileckiego oraz Centrum św. Maksymiliana Kolbe w Harmężach (o.dr Piotr Cuber) byli św. Maksymilian i ks. Franciszek Blachnicki. O tym ostatnim Jan Paweł II powiedział:”swoje liczne talenty umysłu i serca, jakiś szczególny charyzmat jakim obdarzył go Bóg, oddał sprawie budowy Królestwa Bożego. Budował je modlitwą, apostolstwem, cierpieniem i budował z taką determinacją, że słusznie myślimy o Nim jako o „gwałtowniku” tego Królestwa.” O. Kolbe jest zaś powszechnie nazywany- „ Szaleńcem Niepokalanej”. Dlatego wydaje się być słusznym i oczywistym spróbować ukazać ich wzajemne powiązania i porównać te dwie osoby, które wywierają wielki wpływ na religijność i codzienne życie ludzi na całym świecie.

Tego niełatwego zadania podjął się najpierw ks. biskup dr Adam Wodarczyk, bp pomocniczy archidiecezji katowickiej, a zarazem wieloletni moderator generalny Ruchu Światło- Życie i postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Blachnickiego. Na początku wykładu : „Czcigodny Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki – czciciel i naśladowca św. Maksymiliana Kolbe” podkreślił, że nigdy się obaj ze sobą nie spotkali, choć np. w oświęcimskim obozie przebywali w tym samym czasie. O.Kolbe mając 47 lat zostaje 28.05.1941 osadzony  z numerem 16670 . Blachnicki już tam jest od 24.06.1940 z numerem 1201 i mając 19 lat będzie w obozie 13 miesięcy, z czego 9 spędzi w bloku 13- karnej kompanii. Kiedy kończy odbywanie drugiej kary, o.Maksymilian po heroicznej decyzji poświęcenia życia za współwięźnia Franciszka Gajowniczka umiera w bunkrze głodowym, który uczestnicy Sesji modlitewnie nawiedzili i oddali hołd Świętemu . Różne były powody ich aresztowania i osadzenia, tak jak byli zupełnie różnymi ludżmi. Kolbemu zarzucono nielegalną działalność religijno-duszpasterską, zaś Blachnickiemu konspirację w rodzinnych Tarnowskich Górach, gdzie mieszkał od 9 roku życia. Pierwszy wzrastał w pobożnej, kościelnej rodzinie, drugi też w katolickiej, ale niezbyt religijnej, choć zgodnej z tradycją górnośląską. Co ciekawe, sam będąc od 16 roku życia obojętnym religijnie, nigdy swej niewiary nie manifestował. Doceniał wychowawczą rolę Kościoła, z którą spotkał się jako dziecko w harcerstwie. Urodził się 24.03.1921 w Rybniku, w wielodzietnej rodzinie śląskiej, o mocnych tradycjach patriotycznych. Dlatego brał czynny udział w kampanii wrześniowej, a po kapitulacji podjął tajną działalność w Polskiej Organizacji Powstańczej, następnie w Związku Walki Zbrojnej. W kwietniu 1940 wraz z grupą ok. 40 młodych konspiratorów zostaje aresztowany i po dwumiesięcznym śledztwie przewieziony do tworzonego w Oświęcimiu obozu. Nie ma wtedy w jego życiu Boga, ale paradoksalnie to tam rozpoczyna się droga duchowej przemiany. Uważał się za idealistę, który za Janem Jabubem Rousseau sądził, że człowiek jest z natury dobry i ku dobru skierowany. Dlatego chce przeżyć życie pięknie i zrobić coś dobrego dla ludzi, dla świata. Tymczasem w obozie zderzył się z brutalną rzeczywistością nieludzkiego świata, gdzie każdego dnia jego życie może się skończyć, a prochy będą rozrzucone. Zobaczył niebywałe upodlenie człowieka i wyrafinowane okrucieństwo zadawane drugiemu człowiekowi. Kiedy wydaje mu się, że nic gorszego nie może go już spotkać, zostaje przewieziony do więzienia śledczego w Zabrzu i Katowicach, by uczestniczyć w pokazowym procesie, który miał zniechęcić śląskich harcerzy do dalszej walki. Liczy na to, że otrzyma wysoki wyrok więzienia, ale będzie żył. Tymczasem 30.03.1942 zostaje skazany, jako Ślązak- obywatel Rzeszy za zdradę, na karę śmierci przez ścięcie. 130 dni oczekuje na wykonanie wyroku. Początkowo odmawia nawet rozmowy z kapelanem, którego odsyła do wierzących skazańców. Jednak jak po latach wspominał, gdzieś w nim następuje powolna, bezpośrednia tzn. bez posługi księdza i Kościoła wewnętrzna przemiana, jakiś duchowy proces. Zaczyna liczyć na cud, że wyrok nie będzie jednak wykonany i dlatego pisze odwołania. Oczekując na ostateczne decyzje, by zabić nudę i czarne myśli, prosi strażnika więziennego o coś do czytania. Z więziennej biblioteki otrzymuje różne tytuły, tak jak popadnie. W ten sposób wpada mu w ręce „ Kalendarz Maryjny” z wieloma artykułami o ludziach, którzy się nawróccili. Zdziwił się, że tak niezwykle wybitni ludzie, znani z wielu osiągnięć w nauce, kulturze i życiu społecznym nawracali się i zaczęli głęboko wierzyć w Boga. Nie dawało mu to spokoju. Cały czas się nad tym zastanawiał. Wreszcie nadszedł 17 czerwiec 1942 roku. Czytając książkę z fragmentami „Kazania na górze” przeżył, jak póniej opowiadał, niezwykłą iluminację- jakby ktoś w jego duszy przekręcił kontakt z energią elektryczną. Jego duszę zalało światło. Zaczął chodzić po celi, powtarzając jedno słowo- wierzę, wierzę… . To były jakby narodziny nowego Franciszka. Pozostało świadectwo tego co się działo  w jego sercu w postaci listów do rodziny, w których po tym dniu pojawiły się dotąd nieobecne słowa: Wiara, Bóg, Boża Miłość. Widać w nich  jego wewnętrzną przemianę, ze spojrzenia horyzontalnego na życie, na wertykalne-„Panie Boże Ty już mnie ocaliłeś. Bo dzięki Tobie wiem, że nawet wtedy, gdy znajdę się na szafocie i zostanę ścięty, będę z Tobą żył na wieki. Ale jeśli chcesz, bym dla Ciebie jeszcze coś zrobił, to proszę, ocal mnie”. Odpowiedź na tę modlitwę przychodzi po niespełna dwóch miesiącach. 14.08.1942 dowiaduje się, że jego apelacja została uwzględniona i wyrok zostaje zamieniony na wieloletnie więzienie. Był to jedyny przypadek na 120 ówcześnie skazanych. Ma wewnętrzne prześwisdczenie, pewność, że to co stało się przed dwoma miesiącami i dzieje się teraz, to rzeczywista Łaska Boga, który przemienił jego serce i uratował mu życie. Po wojnie, gdy był już w Seminarium Duchownym, uświadomił sobie, że 14 sierpnia to był dzień pierwszej rocznicy męczeńskiej śmierci o.Maksymiliana. Uwierzył wtedy, że to za jego sprawą Pan Bóg dokonał cudu zamiany wyroku. Nie było bowiem żadnej racjonalnej przesłanki, by tak się stało. Był wewnętrznie przekonany, że to”Bóg tak chciał” i podarował mu, jak się okazało, 45 lat życia, które stało się wielką opowieścią o Bogu, który wyprowadził Franciszka z doliny ciemności do życia w Bożym Świetle. Zaowocowało to tym, że przez Ruch Światło-Życie przewinęło się ok. 2 mln. osób, z których wiele odkryło powołanie kapłańskie, zakonne, małżeńskie i rodzinne. Gdy od 1946 roku zaczął przygotowywać się do kapłaństwa, przystąpił do Rycerstwa Niepokalanej i wtedy uświadomił sobie bliskość z Maksymilianem i jego maryjną duchowością. Pogłębiał ją w latach pięćdziesiątych ub. wieku, gdy po wydaleniu z diecezji katowickiej za niezłomną katolicką postawę, zamieszkał przez 9 miesięcy w Niepokalanowie. Pilnie studiował konferecje duchowe o.Kolbe oraz teksty na jego temat. Pozwala mu to wygłosić rekolekcje dla zakonników. „Anemiczny agent Niepokalanej”, jak go nazwali bracia, on obcy, ukazał im myśli i czyny założyciela. Nie będąc zbyt dobrym mówcą miał jednak do zaoferowania coś, co musiało pochodzić od samego Boga, bo głęboko zapadało w sercach i umysłach słuchaczy. Po powrocie do diecezji proponuje Ordynariuszowi ks.bp Stanisławowi Adamskiemu realizację duszpasterstwa opartego na ideach maryjnych o.Maksymiliana. Pragnie utworzyć Niepokalanów Diecezjalny lub Duszpasterski, którego członkami byliby duchowni i świeccy tworzący Instytut Świecki. Miał działać jak parafia, ale przygotowująca głównie do pracy w instytucjach Kościelnych i świeckich. Za zgodą biskupa tworzy najpierw dwa Niepokalanowy – Krucjatę Wstrzemięźliwości w Katowicach – przez co zostaje aresztowany i znowu osadzony w katowickim więzieniu oraz Centralę Ruchu Światło-Życie w Krościenku nad Dunajcem – za co ówczesne władze blokują jego karierę naukową. Gdy znalazł się w Carlsbergu tworzy trzeci Niepokalanów na uchodźctwie, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach umarł.

Za o.Maksymilianem głosił i realizował, że cała praca ewangelizacyjna Kościoła, to wychowanie nowego człowieka, który posiada siebie w dawaniu siebie. Podkreślał, że wielkość maksymilianowej maryjności polega na tej niezwykłej formule, że „małe w” ma się równać z „dużym W” tzn.,że nasza wola ma się równać z wolą Niepokalanej. Bowiem wypełniając Jej wolę, wypełniamy wolę samego Boga. Maksymilan swoim życiem daje świadectwo jako martyr- męczennik, ale i świadek wypełniający wolę Boga poprzez Niepokalaną. O.Kolbe wyznawał zasadę maksymalizmu ewangelicznego-zrobić w życiu wszystko, by zdobyć cały świat dla Boga przez Niepokalaną. Ks. Fr. Blachnicki wierny naśladowca św. Maksymiliana podkreślał, że to co zrobił w życiu i jak je przeżył to nie jest jego dzieło, ale Niepokalanej.

Z tym przekonaniem umiera w Carlsbergu w Niemczech 27.02.1987. Tam pierwotnie zostaje pochowany, by ostatecznie 01.04.2000 roku spocząć na Kopiej Górce w Krościenku. 09.12.1995 rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny, a po uznaniu przez papieża heroiczności cnót, przysługuje mu tytuł Sługi Bożego.

Drugi prelegent, prof. dr hab. Wiesław Wójcik z Akademii im.Jana Długosza w Częstochowie i PAN omówił – „Zaangażowanie społeczne i ekonomiczne jako element charyzmatu o.Maksymiliana Kolbe i ks. Franciszka Blachnickiego”. Od 1989 roku miał okazję zapoznawania się z charyzmatem ks. Blachnickiego. Proces ten trwa nadal, bo ks. Franciszek jest swego rodzaju fenomenem. Obozowe przeżycia choć nie do końca świadomie prowadziły go do nawrócenia   i do głębokiej,  konsekwentnej wiary.  Wiara, która jak u Kolbego miała przemieniać wszystkie obszary życia. Wyzwolenie, którego orędownikiem był Blachnicki nie ma nic wspólnego  z rewolucją, z teologią wyzwolenia – nie niszczymy starych rzeczy, by zrobić miejsce nowym, ale przenikamy zastane, by poprzez ciągłe nawracanie siebie ku wierze i ku ludziom przemieniać na zasadzie wodnych kręgów miejsca, w których żyjemy. Poczynając od siebie, rodziny, miejsca pracy totalnie docierać z przesłaniem Ewangelii na cały świat, w każde miejsce. Realizację tego planu zbawienia rozpoczął Pan Bóg w Nazarecie. Urzeczywistnił się on przez zgodę Maryi, przez jej „ fiat” i narodzenie Syna. Tak jak Ona w Bogu, tak Kobe i Blachnicki zrozumieli, że muszą zakorzenić się w Niej, aby wszelkie ich działania były skuteczne. O. Maksymilian budował Niepokalanów w sensie dosłownym – budynki i duchowym – zgromadzenie braci w Polsce i w Japonii. Wydawał w dużych nakładach czasopisma i publikacje wykorzystując wszelkie najnowsze możliwości techniczne. W głoszeniu Słowa Bożego i kultu Maryjnego posługiwał się radiem, ale miał także w planie stworzyć własną telewizję. Wszystko na chwałę Boga i ku przemianie codziennego życia społecznego. To wszystko widział ks. Blachnicki i postanowił przenieść na grunt najpierw diecezji śląskiej, a później w Polskę i w świat. Nie miał na to śrosków materialnych, ale ufając Maryi był pewny, że jak Kobe zrealizuje te plany. Pod wpływem Soboru Watykańskiego II akcentuje potrzebę tworzenia w Kościele oprócz wspólnoty hierarchicznej także diakonii, czyli wspólnoty ludzkiej powiązanej z pierwszą. Nie przypadkowo znakiem, symbolem Ruchu Światło-Życie stał się krzyż, czyli połączenie tego co w górze z tym co na ziemi –  angażując się w sprawy Boże trzeba jak Maryja swymi dłońmi obejmować codzienne życie i odwrotnie. To nie jest proste, ale konieczne jeśli członkowie Kościoła mają być rzeczywiście Jego żywą częścią, włączać się w duszpasterstwo i czuć się za niego odpowiedzialni. Odnowienie liturgii, tak jak brzmi pierwotne znaczenie tego słowa ma zmierzać do tego, by rzeczywiście służyła chwale Boga, ale i ludziom w drodze przemiany do gotowości świeckiego apostołowania i służenia w swoim miejscu, zgodnie z posiadanymi i rozeznanymi charyzmatami czyli uzdolnieniami, talentami. Cel ten można osiągnąć przez: ewangelizację siebie;tworzenie małych grup, wspólnot; wyzwolenie czyli przemienianie w duchu wewnętrznej przemiany, a nie walki z kimś lub z czymś; inicjację innych do działania w celu przebudowy życia społeczno-gospodarczego. Kierując się tymi wytycznymi w 1980 roku Ruch poczuł się odpowiedzialny i włączył się w posługę ewangelii i społecznej nauki Kościoła członkom Solidarności, narodowi i państwu. Dlatego ks. Blachnicki tworzy – „ Niezależną Chrześcijańską Służbę Społeczną”, a po wprowadzeniu stanu wojennego „Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów”w Carlsbergu. W tej postawie służby i ufności ks.Franciszek był konsekwentny do końca. Mimo, że docierały do niego informacje o podejrzanych zachowaniach dwojga współpracowników, jak się później okazało agentów SB, swoją postawą starał się wpływać na ich postawę. Podobieństwo także i w tym przypadku do o.Maksymiliana jest uderzające.

Wieloletnie współpracowniczki ks. Fr.Blachnickiego: Regina Przyłucka, Dorota Seweryn i Stanisława Orzeł wspominając, jak go nazywały – ojca, podkreśliły jego zafascynowanie maksymilianową ideą bezgranicznego zawierzenia Niepokalanej. Widać to było np. w tym, że w każdym pokoju Ośrodka Katechetycznego i Krucjaty Wstrzemięźliwości w Katowicach była figurka Niepokalanej. Pracownicy pozdrawiali się tak, jak zakonnicy w Niepokalanowie – „Maria”. Korzystali często ze szkoleń w sprawach wydawniczych i zabezpieczenia przed konfiskatą prowadzonych przez braci z Niepokalanowa. W Krościenku była tzw. „Cela o.Maksymiliana” czyli tajna drukarnia. Blachnicki jak Kolbe miał ciągle nowe pomysły, za którymi trudno było nadążyć. Pracował ponad ludzkie siły, ale ciągle obawiał się, że jeśli po śmierci znajdzie się w czyśćcu, to dlatego, że „pracował za mało, za mało”.

O.dr.Piotr Cuber, gwardian w Harmężach, na którego powołanie duży wpływ miała oaza stwierdził, wspólnym mianownikiem obu postaci, bohaterów Sesji było zawierzenie Bogu na wzór Maryi: całkowite, bez żadnego marginesu bezpieczeństwa. To jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego im dwóm udało sie osiągnąć w duszpasterstwie i ewangelizacji tak wiele.

W „Podpatrując świętych” Phyllis Mg, Ginley napisał, że analizując ich życie zauważył, że „choć tak różni , posiadają oni wspólną cechę odróżniającą ich od pozostałych ludzi… W istocie święci są wyłącznie geniuszami – geniuszami wzbogacającymi swoje dzieło cnoty wszelką wspaniałością, oryginalnością, wysiłkami i poświęceniem…I wszyscy są niepohamowani. Ale poza tym cechuje ich coś więcej. Są dosłowni. Dosłowność jest rozwidleniem w dążeniu wzwyż i w tym właśnie punkcie rozstają się ze zwykłymi ludźmi”.

Takimi właśnie byli o. Maksymilian i ks. Franciszek, dlatego mają prawo powtarzać za Jezusem –„świętymi bądźcie, jako ja jestem święty”. Słowa te i przykład obu herosów zadedykował uczestnikom Sesji ks.bp Adam Wodarczyk w homilii mszalnej.

 

 

Edward Szpoczek

Wykonawca: