Płyniemy więc szczęśliwi dalej, zostawiliśmy za sobą gościnną Kępę Polską i jej mieszkańców. Wbrew pozorom podróż po Wiśle nie jest taka łatwa. – Trasa wynosi 25 kilometrów. Natomiast na Wiśle trzeba meandrować, raz z jednej strony rzeki, raz z drugiej. Przepływamy w poprzek rzeki, bo przecież prosto się nie płynie, gdyż są różne piachy i ostrogi, które trzeba omijać. Dlatego będzie nieco więcej tych kilometrów, ok. 40. Podziwiamy piękny krajobraz. Przed nami, płynący od Modlina bat wiślany Śpiewiatru z kapitanem Andrzejem Lanczewski i Ulą Do. Wisła na tym odcinku bogata jest w rezerwaty florystyczne i faunistyczne. Przyroda od strony wody wygląda zupełnie inaczej, piękniej, naturalniej. Oddajemy się nastrojowi. Dyskusja czy zachować to piękno, czy zmierzać do bardziej intensywnego wykorzystania rzeki jako drogi wodnej jest iście akademicka. Tylko równowaga i zrównoważona eksploatacja przyniesie zamierzone efekty. Stan wody jest na razie dla nas bezpieczny, nie szorujemy po piachu, nie trzeba brnąć w wodzie aby pokonywać kolejne mielizny. Wisła z tej perspektywy jest fantastycznym i nieodkryty światem, który zmienia się dynamicznie i który warto poznawać. Piękno przyrody, doświadczenie wspólnoty: to wszystko jest atutem naszego wspólnego wodnego pielgrzymowania.
Kilometr 613 po lewej burcie w oddali Wiączemin Polski i Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego poświęcony kulturze Olędrów, związanej z mennonityzmem i luteranizmem. Wśród mazowieckich nadwiślańskich łąk, żyli wspólnie przez kilka wieków Polacy i sprowadzeni z Fryzji i Niderlandów olędrzy, osadnicy najczęściej wyznania menonickiego. Z czasem termin „olęder” przestał być określeniem etniczno-kulturowo-religijnym, a miał odniesienie do tych mieszkańców, którzy korzystali z określonych przywilejów prawnych dotyczących osadnictwa na prawie holenderskim. Olędrzy potrafili poradzić sobie z nadrzecznymi terenami zalewowymi i przekuć w atut to, co mogło się wydawać klęską. Wylewając rzeka niosła ze sobą żyzne namuły, które użyźniały pola, łąki i sady, a olędrzy znali sposoby na opanowanie tego żywiołu. Zabudowania stawiano na sztucznych wzniesieniach tzw. terpach, sytuując je najczęściej zgodnie z nurtem rzeki.
Na takim usypanym pagórku, wzniesiono w 1935 w Wiączeminie Polskim kościół, który służył do końca wojny olędrom wyznania ewangelicko-augsburskiego. Po wojnie został przejęty przez parafie rzymskokatolickie w Zycku i Troszynie. Odprawiano w nim msze do roku 1995, a kiedy zmniejszyła się liczba parafian w okolicy, kościół zamknięto. Po kilku latach wokół niszczejącej świątyni zaczęto organizować wydarzenia kulturalne. Inicjatorem było Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne „Ziarno” z Grzybowa oraz Szkoła Podstawowa w Świniarach – te dwa podmioty organizowały tu plenery i warsztaty artystyczne.
Ten malowniczo położony kościół z czerwonej cegły, w miejscu z historią i urokliwym krajobrazem, stał się źródłem inspiracji dla idei powstania skansenu. Genius loci tego miejsca sprawił, że muzeum przywołujące pamięć o olędrach, posadowiono właśnie u jego stóp, niespełna 700 m od Wisły, wśród łąk, pól i lasów łęgowych, na terenie Nadwiślańskiego Obszarze Krajobrazu Chronionego.
W krajobrazie dominuje mazowiecka wierzba. Okazuje się, że te charakterystyczne, rosnące na miedzach i przy drogach drzewa, zostały spopularyzowane za sprawą sztucznych nasadzeń wykonywanych przez olędrów. Z gałęzi wierzbowych powstawały płoty służące do grodzenia pól, łąk i gospodarstw, w celu zatrzymania naporu wody oraz zatrzymania żyznego wiślanego mułu. Prawdopodobnie wierzbę, która stała się symbolem Mazowsza, zawdzięczamy właśnie olędrom.
Dopływamy do Rezerwatu Wyspy Białobrzeskie. Utworzony został w 1994 r. na powierzchni 140 ha dla ochrony wysp, łach i wód Wisły. Znajduje się na Wiśle nieopodal wsi Białobrzegi. Jest rezerwatem faunistycznym. Chroni się w nim ostoje lęgowe rzadkich i ginących ptaków rzecznych takich jak sieweczki rzeczne, rybitwy czy mewy.
Wieś Białobrzegi wzmiankowana w 1240 r. W wieku XVI własność Miszewskich. Wtedy to w Białobrzegach była przeprawa przez Wisłę. Od XVII w. własność Lasockich. We wschodniej części wsi rosną stare drzewa pomniki przyrody. Dąb szypułkowy „Chrobry” ma obwód pnia ponad 870 cm i wysokość ok. 25 m, drugi młodszy rosnący na skraju lasu ma obwód pnia ok. 380 cm i wysokość ok. 26 m. Rośnie tu wiąz górski o obwodzie ok. 380 cm i wysokości ok. 14 m oraz topola czarna o nazwie „Ostatnia” o obwodzie ok. 490 cm i wysokości ok. 35 m. Te informacje wyczytaliśmy w przewodniku. Niestety nie mamy czasu na przystanek. Kolejny rezerwat Kępa Wykowska, położony w gminach: Gąbin, Słubice, Bodzanów i Słupno w powiecie płockim. Zajmuje powierzchnię 248 ha. Jest to rezerwat faunistyczny podtypu ptaków, utworzony w celu zachowania ostoi lęgowych rzadkich i ginących ptaków, m.in. sieweczki rzecznej, rybitw i mew.
Ostatni na naszym szlaku faunistyczny rezerwat przyrody Ławice Troszyńskie. Granicą rezerwatu jest linia brzegowa rzeki Wisły od 616,7 do 618,7 km szlaku żeglugowego tej rzeki. Przed nami na lewym brzegu rzeki widać zabudowania Dobrzykowa. Kilometr 617 po lewej burcie Troszyn Polski. Znany jest m.in. z drewnianego kościoła zbudowanego w 1636 w konstrukcji zrębowej. Budynek na planie prostokąta, jednonawowy, z trójbocznie zamkniętym prezbiterium, orientowany, nakryty dachem dwuspadowym, obecnie blaszanym. Wewnątrz znajdują się zabytki z okresu budowy kościoła: Późnorenesansowe ołtarze (główny z obrazem ,,Matka Boża Niepokalanie Poczęta”, datowanym na 1640 rok, boczny z obrazem ,,Św. Leonard” z XIX wieku) oraz ambona również z czasów budowy kościoła. Na chórze znajduje się XVIII-wieczny pozytyw organowy w barokowej obudowie, z wiatrownicą klapowo-zasuwową, klawiaturą, dwoma mieszkami fałdowymi oraz kilkoma piszczałkami drewnianymi i metalowymi.
Kilometr 624 i położona na lewym brzegu rzeki wieś Dobrzyków. Wzmiankowana była już w 1341 r. W czasach I Rzeczypospolitej w Dobrzykowie funkcjonowała przystań, gdzie przybijały barki i szkuty by przewieźć towary do Gdańska, a także spichlerze zbożowe i komora solna. W styczniu 1982 r. Dobrzyków został częściowo zatopiony przez powódź, woda na zalanym obszarze miała miejscami nawet 5 m głębokości. Niegdyś Dobrzyków był osadą zamieszkiwaną przez kowali, z czym związana jest pewna hipoteza dotycząca funkcjonującej obecnie nazwy wsi. Dobrze kuć a stąd Dobrzyków – to jednak nie jedyna hipoteza dotycząca etymologii tej nazwy. Na terenie Dobrzykowa znajdują się pewne obiekty zabytkowe, które stanowią jego wizytówkę. Ważną budowlą jest wykonany z drewna kościół parafialny pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, który pochodzi z drugiej połowy XVIII wieku – roku 1775. Wchodząc do wnętrza świątyni można zobaczyć typowy przykład architektury późnorenesansowej oraz barokowej. Znajdując się w środku dużą uwagę przykuwają pewne zabytki, które związane są ściśle z sztuką sakralną. Kościół wyposaża między innymi przepiękny obraz, na którym widnieje wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem. Dzieło pochodzi z okresu XVII wieku i jest dosyć specyficzne, gdyż nie jest obrazem płóciennym – farba nałożona została na deskę. Z elementów sztuki sakralnej, które zdobią wnętrza świątyni, można wyróżnić także barokowe Stalle, które wcześniej były wyposażeniem kościoła płockich norbertanek. W wyniku rozbioru budowli, te charakterystycznie zdobione ławki, znalazły swoje miejsce właśnie w świątyni w Dobrzykowie. Renesansowy styl architektoniczny w kościele pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny prezentuje także ambona, którą zdobią trzy gotyckie posążki. W pobliżu kościoła znajduje się także cmentarz, na którym znajdują się dwa ważne obiekty. Jest to pochodząca z XIX wieku, murowana kaplica, a także mogiły poległych we wrześniu 1939 roku, polskich, nieznanych żołnierzy, które traktowane są przez mieszkańców Dobrzykowa z należytym szacunkiem.
Na terenie wsi znajdują się również dwa, zabytkowe już, domy. Pochodzą one z okresu XIX-XX wieku i różnią się między sobą materiałem z jakiego zostały wykonane – jeden z nich jest drewniany, natomiast drugi murowany. Przed Kępą Oleśnicką nurt słabnie, wyraźnie odczuwa się początek Zalewu Włocławskiego.
Trzymając się lewego brzegu, z prawej mijamy Kępę Ośnicką – jedną z największych wysp wiślanych o powierzchni prawie 400 ha. Od 1759 roku do czasów powojennych wyspę zamieszkiwali osadnicy z Niderlandów i z Niemiec, których źródłem utrzymania była uprawa roli. Do dzisiaj znajdują się na wyspie drzewa owocowe, resztki zabudowań gospodarczych oraz groby. 77 ha wyspy należy do prywatnego właściciela, a 316 ha (wraz z wodami płynącymi), do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Jej wymiary to ok. 2,5 km długości i blisko 1 km szerokości. Przez wiele lat, całość funkcjonowała jako dwie wyspy- Ośnicka oraz Tokarska. Prawdopodobnie od samego początku był to jeden grunt, który ze względu na wysoki stan Wisły podzielił się na dwie, niezależne kępy. Zresztą podział ten przez wiele lat rodził same kłopoty, ze względu na fakt, że każda z kęp, należała do różnych gmin, część osób traktowało ją jaką jedną całość nazywając ją Kępą Ośnicką, inni zaś dzieli je na dwie części.
Osadnictwo na wyspie rozpoczęło w drugiej połowie XVIII wieku, od momentu podpisania kontraktu pomiędzy Holendrami a biskupem kujawskim ks. Antonim Sebastianem Dembowskim, w imieniu którego, w dniu 27.01.1759 roku, ks. Wolicki, podpisał kontrakt o zasiedleniu. Ów dokument jest krótki i posiada zaledwie trzy strony, na których spisano prawa i obowiązki obydwu stron.
Znajdziemy tam informację o sześciu latach wolnizny czyli zwolnienia z podatku. Holendrzy zabezpieczyli się również na wypadek klęsk żywiołowych umieszczając w kontrakcie zapis- ,, jakoby się miał trafić taki rok, w który by miała być powódź, a zboża im zupełnie zrujnować, w takowym roku, Dwór Gulczewski ulgę im deklaruje” Kontrakt zezwalał im również na pełną niezależność przy sprzedaży zboża oraz drzewa pozyskanego na swoich gruntach. Holendrzy pomimo faktu, że byli wolnymi ludźmi, to podobnie jak polscy chłopi pańszczyźniani, zmuszani byli do pracy na rzecz dworu w Gulczewie.
Wspólna umowa, dawała im również prawo sądzenia się miedzy sobą. Sędzią w tych sporach był wybrany przez nich Straszy. Jednak w przypadku odwołania się jednej ze stron, sprawę rozsądzał Dwór Gulczewski. Na mocy umowy, na wyspie założono również cmentarz. Kontrakt miał obowiązywać obie strony przez dwie dekady. Niestety nie istnieje żaden dokument, który potwierdzałby przedłużenie powyższej umowy na kolejne lata.
Schyłek XVIII i początek XIX wieku, to na wyspie osadnictwo niemieckie. Według danych spisanych w 1799 roku na Kępie Ośnickiej znajdowały się 4 domostwa, w których zamieszkiwało 21 osób. W księgach parafialnych Płocka i Gąbina, z początku wieku, widnieją cztery nazwiska – Schwentke, Tews, Jabs oraz Golnik. W 1882 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego pisze, że Kępa Tokarska posiada 4 domy, 48 mieszkańców i 101 polskich mórg (56,54 ha) ziemi a Kępa Ośnicka 4 domy, 30 mieszkańców i 65 polskich mórg (36,39 ha) ziemi. Według spisu z XX wieku (1939-45), na części Ośnickiej , zamieszkiwali Schwentke, Eichmann, Jabs, Dobielaw i Tews. Mieszkali tam również służący, Hintz oraz Hartstock. Natomiast na części tokarskiej, mieszkali Schwentke oraz Rossolow wraz ze służbą. Mieszkańcy obu kęp zajmowali się przede wszystkim produkcją rolną. Jednak, we wspomnieniach Marii Macieszyny, możemy przeczytać, że mieszkańcy wyspy skupowali na potęgę warzywa i owoce, następnie suszyli je i prawdopodobnie wysyłali jako pożywienie dla armii. Jeszcze dziś na wyspie można znaleźć przedstawicieli różnych rzadkich roślin, które przez lata adoptowały się do istniejących tam warunków. Czasy kolonistów definitywnie skończyły się wraz z końcem drugiej wojny światowej. Niemcy stracili swoje majątki, cześć z nich uciekło do Niemiec, natomiast inna część trafiło do Centralnych Obozów Pracy.
Na wyspie prowadzone były również działania wojenne. Podczas Bitwy pod Tokarami, w 1809 roku, wyspa (część tokarska) została zajęta przez austriackich żołnierzy z dwoma armatami. Polskie oddziały broniące się z części Ośnickiej, przez kilka godzin odpierały szturm nieprzyjacielskiego wojska. Na podstawie wspomnień austriackiego jeńca wiemy, że zginęło tam 400 żołnierzy , między innymi major, trzech kapitanów oraz siedmiu innych oficerów. Natomiast austriaccy kirasjerzy, patrolujący brzeg stracili, 9 żołnierzy, w tym porucznika. Znana jest też inna relacja z tej bitwy. Mówi ona, że 25 Polaków leżących na płask, pod słomą, na płynącym promie, przybyło na wsypę jako statek handlowy, niczym koń trojański. Kiedy Polacy zaatakowali z obu stron (drugi oddział nacierał od strony Kępy Ośnickiej) ,zaskoczeni Austriacy rzucili się na barki, które pod wpływem ciężaru, zatonęły wraz z wojskiem i armatami. Pozostałych wybito lub wzięto do niewoli. Kolejne działania wojenne na kępie miały miejsce 12 września 1939, kiedy to oddziały niemieckie przeprowadziły desant na wyspę od strony Bobrowiczek, wykorzystując ją do jako przyczółek do kolejnej przeprawy oraz ataku na polskie pozycje w okolicach Dobrzykowa i Radziwia.
Dziś wyspa opustoszała. Cześć z niej, uprawiana jest przez pobliskiego rolnika, który hoduje na niej zwierzęta. Pozostała jest zarośnięta i zdziczała. Tylko równo rosnące stare wierzby oraz pozostałości po domostwach przypominają nam, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu, w tym miejscu tętniło życie. W latach 70. i 80. XX wieku, na części kępy znajdował się poligon saperski płockiej jednostki wojskowej. U brzegu nadal zatopione są dwa pontony mostowe.
Dopiero przed Płockiem obserwujemy zwiększoną aktywność żaglówek, kajaków i innych jednostek pływających. Ponieważ w tym miejscu Wisła jest bardzo szeroka, uważamy, bo przy większym wietrze zrywają się spore fale. Ożywienie wśród załogi Pielgrzyma robi niespodziewany ,,nalot” śmigłowca sterowanego przez kapitana Jerzego Pielacińskiego. Znamy się od wielu lat i każdorazowo tak nas wita.
W oddali Most Solidarności na drodze krajowej nr 60 o jednym przęśle szerokości 400 m, wiszący na linach zawieszonych na wysokich pylonach. Wysokość dolnej konstrukcji nad SSW – 15 m. Biegnie nim droga nr 60 Kutno – Ostrów Mazowiecka. Po prawej burcie Przystań Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego. Od przystani wzdłuż prawego brzegu ciągnie się u stóp skarpy bulwar nadwiślański, poprowadzony wzdłuż ul. Kawieckiego. Nad nim piętrzą się pocięte wąwozami wzgórza o bogatej roślinności.
632 km – dopływamy do Płocka…..
„Płock. Jedno z najstarszych miast w Polsce, stolica Księstwa Mazowieckiego (1138 – 1262), w okresie rozbiorów i II wojny światowej ważny ośrodek działań patriotycznych. Do najważniejszych zabytków należy katedra z lat 1126-41, gotycki zamek, pozostałości budowli romańskich, kolegiata i Kolegium oo. Jezuitów z barokowym kościołem, kościół parafialny z 1350 r., klasztor oo. Dominikanów z 1570 r.
Większa część miasta leży na prawym brzegu – po drugiej stronie rzeki znajduje się dzielnica Radziwie, a w niej największa w Polsce śródlądowa stocznia rzeczna.
Z prawej strony mijamy ogród zoologiczny i przepływamy pod mostem im. Legionów Józefa Piłsudskiego. Dalej płyniemy środkiem rzeki, by móc podziwiać Wzgórze Tumskie, wznoszące się ponad 40 m nad rozległą doliną Wisły oraz oddane w 2011 roku molo spacerowe, będące pomostem dla pieszych o długości 358 m długości, które wchodzi łukiem w głąb Wisły z prawobrzeżnego bulwaru nadwiślańskiego.
Tradycyjnie zawijamy do przystani Morka pod starówką. Klarujemy jednostkę i czekamy na przybycie gospodarzy. Docierają niebawem: kapitan Stanisław Fidelis, ks. prof. Wojciech Góralski, ks. kan. Jan Cegłowski proboszcz parafii katedralnej jak zwykle są niezawodni. Po kilku minutach cumuje jednostka Marianna na której pokładzie będziemy witali wodniacką pielgrzymkę z Czerwińska. Wypływamy na Wisłę i kierujemy się w stronę Wodniaków Bractwa św. Barbary płynących na różnych łodziach. Święta jest patronką nie tylko górników, lecz także flisaków i rybaków. Wodniacy płyną do św. Barbary z intencjami. – Główna intencja jest o ustanie pandemii. Z wodniakami płynie ksiądz Łukasz Masztalerz Pielgrzymka to wydarzenie duchowe i kulturalne, podczas którego pątnicy niejako wracają do swojej patronki św. Barbary. Zabytkowa herma z jej relikwiami, która obecnie jest w depozycie w Muzeum Diecezjalnym w Płocku, była niegdyś przechowywana w klasztorze w Czerwińsku.
Dzisiaj żegnamy Piotra, który płynął z nami od początku, a dołącza do nas Elżbieta. Bilans się zgadza.
Pielgrzymi z Czerwińska i nasza załoga udaje się do katedry na specjalną mszę świętą w intencji wodniaków. Na honorowym miejscu ustawiamy obraz ,,Iskra”, który towarzyszy nam od Wyszkowa.
Ze skweru przy katedrze roztacza się wspaniały widok na dolinę Wisły. Wody rzeki rozlewają się tu szeroko – wyraźnie zaznacza się już wpływ zapory we Włocławku. Na przeciwległym brzegu widać w oddali duży kompleks lasów Pojezierza Gostynińskiego. Żegnamy gościnny Płock. Niebawem wyruszymy do Nowego Duninowa.
Marek Padjas
Zdjęcia: Marek Padjas, Andrzej Lanczewski, Elżbieta Kasińska