Trzymajmy się morza
Stanisław Staszic

Żegnamy Przyjaciela

Odejście kogoś, kogo się znało zawsze budzi refleksję i każe pytać dlaczego?

9 listopada na wieczną wachtę odszedł Krzysztof Fiodorow. Większość znało go jako Fiedkę nierozerwalnie związanego z kołobrzeską szkołą morską. Zanim jednak stał się legendą był postrachem, pogromcą, wychowawcą, powiernikiem i przyjacielem wielu pokoleń przyszłych rybaków i marynarzy.

Urodzony 28 kwietnia 1946 roku w Gdyni. Pierwsze młode lata spędził w Królewskim Mieście Darłowie. Pracował jako przewodnik na zamku, był instruktorem w Domu Kultury w Sławnie, a w 1966 roku rozpoczął swoją pedagogiczną przygodę w szkolnictwie morskim. Najpierw w Zasadniczej Szkole Rybołówstwa Morskiego w Darłowie. Zapewne przełożeni widzieli w nim duży potencjał, bo skierowali go do Kołobrzegu do tworzącego się Technikum Rybołówstwa Morskiego. Szkoła nie miała własnej siedziby, ani nawet internatu. Uczniowie mieszkali w pomieszczeniach dawnego hotelu Bałtyk. Codziennie rano kolumna młodych ludzi w granatowych mundurach i podkutych butach budziła kołobrzeżan maszerując ulicami miasta na zajęcia lekcyjne. Towarzyszył im ich opiekun Krzysztof Fiodorow. Dbał o ich zakwaterowanie, wyżywienie, umundurowanie. Dla wielu przybyłych z różnych zakątków naszego kraju był Matką i Ojcem. Dzisiaj to dostojni kapitanowie, szyprowie i mechanicy okrętowi, wtedy zagubieni i przestraszeni wojskowym drylem jungowie. Fiedka dla każdego z nich znalazł czas. Z pozoru oschły i groźny, w rzeczywistości człowiek o gołębim sercu. Internat był jego drugim domem. Wakacje spędzał na pokładach szkolnych jachtów. Wyprawy żeglarskie na Zalew Szczeciński i dalej do niemieckich portów są już dzisiaj wspomnieniem. Opowiadał wtedy młodzieży o tych pierwszych, pionierskich latach kołobrzeskiej Akademii Ryb Łowienia. Wieczorne gawędy o statkach z drewna i ludziach ze stali powodowały, że każdy chciał się wcielić w rolę Kapitana Kapitanów. Jego wiedza, oczytanie była ponadprzeciętna, a cięte riposty zapamiętał niejeden żartowniś. Był społecznikiem. Od momentu reaktywacji Ligi Morskiej i Rzecznej widział w niej miejsce nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim otwarcie horyzontów dla młodych ludzi, często tych, którzy w życiu mają ,,pod wiatr”. Uważał, że morze stwarza szansę dla każdego. Niejednego wyciągnął z opresji, niejednemu pokazał właściwy kurs do bezpiecznego portu. Taki był Fiedka.

Spotykamy w swoim życiu różnych ludzi. Dziś zasmuceni dziękujemy jednak za to, że na nawigacyjnej mapie życia dane nam wszystkim było spotkać Krzysztofa. Zapyta kto może co znaczą słowa z motto. ,,Oto poznaliśmy Ciebie kogoś, kto tak bardzo umiłował świat, widział dobro. Tyle ma z trudu swego człowiek. Tylko tyle? Nie. Aż tyle’’. Pełni nadziei na powstanie z martwych wierzymy, że już teraz żeglujesz po niebiańskich oceanach i snujesz plany kolejnych rejsów, albo opowiadasz Aniołom anegdoty z życia ukochanej Szkoły Morskiej. To daje nam wiarę i nie pozwala wątpić, że Stwórca wie, co czyni. Widać, że tam, jesteś już bardziej potrzebny, niż tu.

Koleżanki i Koledzy z Ligi Morskiej i Rzecznej

Wykonawca: